Od początku wiedziałam, że wybranie się samej do wypożyczalni i zabranie auta na siebie to nie jest dobry pomysł, bo z wiekiem jestem coraz bardziej nieogarnięta, ale chyba wmówiłam sobie coś zupełnie przeciwnego, bo pewnym siebie krokiem weszłam do wypożyczalni. Myślę, że już od początku dało się wyczuć, że wkroczyła blondynka (już nie wspomnę o tym, że miałam na sobie przeciwdeszczową kurtkę wpierdolkę), bo moje pierwsze słowa to 'Dzień dobry, przyszłam po samochód', no jakby to kurde nie było oczywiste, bo przecież nie przyszłam po marchewki, albo samoopalacz. A jeśli nie spalilam się tym zdaniem, to kolejnym już na pewno, bo było to pytanie, że mam nadzieję, że ten Fiat 500 przed budynkiem nie jest dla mnie. No cóż... był. Ale kto by się przejął, corsa też sobie świetnie radziła z pokonywaniem dużych odległości, tylko że w kilometrach, a nie w milach, ale nie bawmy się w szczegóły.
Będąc w Polsce nigdy nie wiedziałam jaka jest różnica między baseballem, footballem, softballem i innymi 'ballami', które nie występują w Polsce. Nie chodzi o to, że nie wiedziałam czym są te gry. Mniej więcej znam zasady, widziałam jakieś mecze, ale nigdy nie potrafiłam połączyć nazwy z konkretną grą. Nie wiem dlaczego, może po prostu nie było mi to potrzebne. Tak więc kiedy zaproponowano nam wybranie się na mecz baseballa, to szczerze myślałam, że jadę na football amerykański. Jak się jednak okazało, to gra z bazami i odbijaniem piłki pałką.