Route 66 to miejsce, które w Stanach chciałam zobaczyć najbardziej na świecie, więc logiczne też, że nie mogłam się go doczekać aż je zobaczę, a już tym bardziej, jak przejadę się tą słynną drogą. Tak szczerze, to w tej ekscytacji to bym ją nawet przebiegła. Skakałam na fotelu jak jakaś dzika od momentu, kiedy wyruszyliśmy z kanionu i cały czas tylko wypatrywałam znaków na Route 66. Najchętniej to bym cofnęła się w tym momencie do Chicago i przejechała całą trasę od samego jej początku, a nie tylko te niecałe 100km. Ale jak zawsze nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- trzeba mieć powody, żeby wrócić, chociaż ja już tych powodów to mam chyba ze sto, więc kto za rok jedzie jeszcze raz ze mną?
W drodze z Horse Shoe zatrzymaliśmy się na parkingu przy stacji benzynowej i tam przenocowaliśmy. Nie było w okolicy prysznica, więc ruszamy dalej, bo drogie sklepy z pamiątkami i dziwaczne muzea nie są nam jakoś specjalnie potrzebne. Zatrzymaliśmy się na kolejnej stacji benzynowej i chciałabym tylko przypomnieć, że dalej znajdujemy się na terenach zamieszkiwanych przez Indian. Co dla mnie nie może być chyba dobre, więc wyobraźcie sobie jak miałam nasrane w majty. No dobra, ale gdzieś trzeba się wykąpać. Wchodzimy bocznym wejściem na stacje, a tu na drzwiach karteczka z wypisanymi osobami z imienia i nazwiska, którym nie wolno wchodzić na teren stacji. Hm, miłe powitanie, zwłaszcza dla nas, jak chcemy wbić się nielegalnie wykąpać na stacji. Dobra, najwyżej nas wyrzucą, z łuku chyba nas nie rozstrzelają, nie? Przemknęłyśmy się więc do łazienki i szybki prysznic. Kiedy weszła pierwsza kobieta pomyślałyśmy- no to koniec. My włosy całe w pianie, a nas zaraz wyrzucą. Ups! Myjemy się szybko dalej, a tu nic, nikt nie przyszedł. Panie wchodzą i wychodzą, ale nic się nie dzieje, uśmiechają się, a jedna nawet skomentowała, że 'Jak się jest daleko od domu, to taki prysznic jest lepszy niż żaden'. Więc chyba jednak ci czerwonoskórzy nie są tacy straszni, jakie robią na mnie wrażenie. Już odstresowane i czyste wróciłyśmy do samochodu i w drogę na kanion!
Kolejnym przystankiem po Yellowstone na naszej mapie jest Monument Valley. Pamiętacie tapetę na starym Windowsie z takim dużym kamieniem? To to. Park z tymi wielkimi głazami zarządzany jest przez Indian. Tak więc pass do Parków Narodowych za 80$ tutaj nie działa. Za 4 osoby zapłacimy 20$, a za każdą kolejną- 6$. Nie tak dużo.
Do Yellowstone wybraliśmy się w nocy, bo trasa miała być około ośmiogodzinna. Szczerze, nie mam pojęcia ile jechaliśmy, bo całą tą trasę przespałam. Ukłony w stronę Rafaela i Anety, którzy jechali całą noc. Około 5 nad ranem obudziło mni 'O ku*wa sarna!' Anety i pisk opon, a później to już wszyscy czujnie pilnowali drogi, bo w momencie wjazdu w Góry Skaliste sarna na sarnie się pojawiała. Nawet w nocy widoki były piękne, więc wyobraźcie sobie jak to wszystko wygląda za dnia.
Do podróżowania samochodem polecamy GPS w telefonie 'here' na Samsungi i Nokie. Nie potrzebuje internetu (tylko do ściągnięcia map) i nie rozładowuje superszybko telefonu (chyba, że GPS Wam go szybko rozładowuje).
Tak więc z tą aplikacją wyruszyliśmy w stronę Góry Rushmore, czyli czterech prezydentów wykutych w skale. Każdy przynajmniej raz widział to gdzieś na filmie, albo na jakimś zdjęciu, a jeśli nie, to kim Wy jesteście?
Tak więc z tą aplikacją wyruszyliśmy w stronę Góry Rushmore, czyli czterech prezydentów wykutych w skale. Każdy przynajmniej raz widział to gdzieś na filmie, albo na jakimś zdjęciu, a jeśli nie, to kim Wy jesteście?
Czekałam na ten dzień od momentu pierwszych problemów na campie, czyli może jakoś po pierwszym tygodniu, a kiedy już nadszedł, to jakoś tego specjalnie nie odczułam. Może dlatego, że do ostatniego dnia pracowaliśmy , a szefowa była tak samo wredna, niekompetente i irytująca, jak przez ostatnie 10 tygodni? Okej, spójrzmy prawdzie w oczy, przez ostatniue dwa dni osiągnęła level master skurwys*ństwa, żeby się na nas odegrać w każdy możliwy sposób. No nie wyszło jej.