1. Zacznijmy od transportu, bo jakoś trzeba się poruszać po mieście. Bilet metra kosztuje 30$ i można go kupić w biletomacie. Jeśli ukradnie Wam pieniądze, a nie wyda biletu, to się nie martwcie. To się dosyć często zdarza, a kasę zwracają w ciągu bodajże 10 dni. Metro jest najlepszy sposobem poruszania się. Dostaniecie się dzięki niemu wszędzie na Manhattanie i nie tylko. Ja osobiście nie poruszałabym się innym transportem. No, może taksówką, ale to raczej jednorazowo, dla funu.
Dobra, kolejny dzień też zaczęliśmy w Reykjaviku. Takie gadanie, że to
miasto jest szare, woda śmierdzi zgnitym jajem, a człowieka spotkasz raz
na trzy przecznice, ale tak naprawdę, to źródło ciepłej wody i spanie
na poduszkach daje taki luksus, że moglibyśmy wracać tam jednak
częściej. Więc nie słuchajcie tych złych rzeczy, które mówiłam, to
miasto dalej ma swój urok. Wracając jednak do naszego powstania o
poranku. Tego dnia mieliśmy w planach Golden Circle, czyli 'must see'
jeśli jesteś na Islandii. Mówią, że to taka Islandia w pigułce ze
względu na widoki. My doznaliśmy tą pigułkę trochę bardziej dosłownie.